|
|
|
Autor |
Wiadomość |
dudi
Administrator
Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Sob 16:31, 07 Kwi 2007 |
|
Pierwszy etap....
Roma powstała przez połączenie zespołów piłkarskich z Urbe. Ten proces skończył się nowocześnie, jak na owe czasy, zorganizowaną drużyną złożoną z graczy pierwszej dywizji. W 1926 roku w piłkarskim światku stolicy Włoch dominowała klasyka i tradycja. Każdy zespół mógł pochwalić się czymś, czego inny nie posiadał i reprezentował wyjątkową piramidę społeczną. Jednakże wszystkie łączyło to niesłychane przywiązanie do historii i tradycji „Wiecznego Miasta”. Tak narodziła się żółto – czerwona pasja... Realna ocena sił rzymskich klubów i zebranie funduszy na modernizację klubów stały się głównymi celami operacji Italo Foschiego, który stał się pierwszym i głównym organizatorem unifikacji. Italo Foschi był wówczas urzędnikiem państwowym, członkiem C.O.N.I. i jednocześnie prezydentem Fortitudo Pro Roma. W starych dokumentach jest mowa o tym, jak po powstaniu „Associazione Sportiva Roma” Fortitudo przekazało na rzecz nowego klubu 12 zawodników, z czego 5 miało karierę reprezentacyjną. Już od początku Foschi musiał się zmagać z poważnym problemem. Stolicę zaczęło opuszczać wielu piłkarzy, gdyż kluby z północy oferowały lepsze kontrakty, a gra w nich oznaczała większą szansę na grę w reprezentacji narodowej. Poza tym na ich korzyść działały obywatelskie stowarzyszenia, które organizowały fundusze i broniły ich interesów. Ruch unifikacji futbolu w Rzymie zaczął działać znacznie wcześniej niż mówi to oficjalna data powstania AS Romy. W roku 1922 w pierwszej dywizji regionalnej „calcio” rywalizowało ze sobą osiem klubów ze stolicy Włoch: Roman, Juventus, Fotitudo, Alba, Audace, Pro Roma, U. C. Romana i Lazio. W tymże roku drużynie Fortitudo udało się awansować do finału ligi włoskiej, gdzie zmierzyło się z zespołem Pro Vercelli (Fotitudo wygrało grupę południową, a Pro Vercelli grupę północną). Niestety, przewaga zespołu z północy była wyraźna i dwumecz skończył się wynikami: 0:3 i 2:5. Z tej porażki wyciągnięto wniosek, że należy połączyć siły, by scudetto należało do stolicy. Proces unifikacji rozpoczęły U.C. Romana i Pro Roma, potem dołączyła do „sojuszu” ekipa finalistów Fortitudo i w ten sposób powstała drużyna Fortitudo Pro Roma. Z drugiej strony do Alby przeszła większość graczy z Audace oraz część zawodników z rozwiązanego Juventusu. W taki sposób wykrystalizowały się dwa rywalizujące ze sobą bloki, ale idea „rzymskiej jedności” pozostawała ciągle żywa w umysłach kibiców i pasjonatów. W tym okresie w Rzymie działały cztery główne siły piłkarskie: Fortitudo Pro Roma, Alba, Roman i Lazio:
U.S. Alba
Najbogatszy zespół z Rzymu (wtedy piłkarzom płacono „stypendia”; w albie osiągały one wysokość 35000 lirów, w Fortitudo nie mniej niż 20000, a w Roman 7000 – 8000). Przez wiele lat była oczkiem w głowie Umberto Farnetiego – przedsiębiorcy z Rzymu. Za jego czasów Albę charakteryzowała dobra gra na boisku i „menedżerskie” zdolności Farnetiego, który potrafił przekonać niemal każdego piłkarza do gry w jego klubie. Pierwszym takim „hitem” było przejście do Alby w sezonie 1921/22 Giovanniego Degniego z drużyny Fortitudo. Potem dołączyli do niego kolejni: Corbyons i Alessandroni
F.C. Roman
Roman był z kolei klubem elit. Do jego kibiców należeli także przedstawiciele najwyższych klas społecznych. Klub słynął ze świetnej organizacji, doskonałego boiska, a także zaplecza medycznego. Boisko „Due Pini” znajdowało się przy ośrodku tenisowym Tennis Club Parioli. Siedziba klubu mieściła się przy ulicy Uffici del Vicario, w prywatnym biurze rodziny Crostarosich. Barwy klubu oznaczały arystokratyczny charakter drużyny. Tak, właśnie kolory żółty i czerwony, które stały się oficjalnymi barwami AS Romy, oznaczały siłę i wyższość. Klub Roman był szanowany, ale na boisku najczęściej musiał uznawać „wyższość” innych drużyn.
S.S. Fortitudo
Fortitudo swą historią sięgało do 1908 roku. W skład tej drużyny wchodziło wielu zdolnych, ale też niepokornych graczy. Zespół występował na różnych boiskach: „Daini”, „Olmo”, czy „Madonna del Riposo”. To w składzie tej drużyny grał słynny Attilio Ferraris. I to właśnie Fortitudo (potem Fortitudo Pro Roma) było najsilniejszą składową mającego właśnie powstać jedynego klubu piłkarskiego w „Wiecznym Mieście”.
Oto tabela końcowa rozgrywek Grupy Południowej, regionu Lazio z sezonu 1925/1926:
Alba – 17 pkt.
Fortitudo – 16 pkt.
Lazio – 14 pkt.
Audace – 7 pkt.
Roman – 6 pkt.
Pro Roma – 0 pkt.
Alba wtedy dotarła do finału rozgrywek o tytuł mistrzów Italii, ale została rozgromiona przez Juventus Turyn: 1:7 i 0:5. Po raz kolejny drużyna z Rzymu musiała uznać wyższość zespołu z Północy.
Narodziny Romy - rzymskiego giganta
Associazione Sportiva Roma powstała 22 lipca 1927 roku dla przeciwstawienia się „20 północy”. Pomysłodawcą utworzenia klubu był Italo Foschi. Działacz Fortitudy zdawał sobie sprawę, że aby sprowadzić do stolicy scudetto, należy stworzyć wielki klub. Trzy kluby: Alba, Fortitudo i Roman połączyły się, by jak to opisano: „dać rzymskiej piłce nożnej nowy format i wzmocnić siłę calcio w stolicy Italii”. Czwartym rzymskim klubem, który jednak nie chciał poprzeć zjednoczenia piłkarskiego Rzymu i pozostał samodzielną jednostką było dobrze wszystkim znane Lazio. Sygnatariuszami i kierownikami operacji fuzji zostali: Italo Foschi, Ulisse Igliori, i Vittorio Scialoja. Tak więc w 1927 roku powstała nowa drużyna calcio. Postanowiono, że barwami klubu będą kolory czerwony i żółty, te same co wcześniej Roman. Prezydentem natomiast wybrano Foschi’ego. Wielu rzymian od początku istnienia pokochało Romę, utożsamiając się z klubem. Bo też oficjalnym herbem żółto-czerwonych stał się herb miasta Rzym, czyli wilczyca karmiąca Remusa i Romulusa. Obecnie mieszkańcy Rzymu powtarzają, że prawdziwy rzymianin może kochać tylko Romę. A zacięte mecze Romy z lokalnym rywalem – Lazio po dziś dzień należą do najwspanialszych piłkarskich spektakli! Klub szybko zaczął spełniać oczekiwania. Roma bowiem w sezonie 1927/1928 zdobyła pierwszy tytuł: Puchar C.o.n.i. (Puchar Włoch obecnie), pokonując w finale Modenę. Osobą najbardziej charakterystyczną w tej drużynie był Attillo Ferraris urodzony w Borgo Pio. Piłkarz ten szybko otrzymał szansę gry w reprezentacji i został w jej barwach Mistrzem Świata. W sezonie 1928/1929 swą przygodę z Romą rozpoczął, nieżyjący już niestety, zawodnik określany obecnie mianem legendy rzymskiej piłki - Fulvio Bernardini, związany z giallo-rossi przez 11 sezonów (obecnie jego imię nosi kompleks treningowy Trigoria, gdzie piłkarze Romy zawsze przygotowują się do ważnych meczów). Świątynią i dumą Rzymian był stadion Testaccio. Tutaj Roma rozgrywała swoje mecze w latach 1929/1940. Skonstruował go Silvio Sensi - ojciec aktualnego prezydenta klubu. Obiekt przez wielu kibiców uznawany jest za prawdziwy dom Romy. To właśnie na tym obiekcie, 8 grudnia 1929 roku, zaledwie w miesiąc po oddaniu go do użytku, odbyły się pierwsze, historyczne derby stolicy Włoch. Tego dnia 9 na 10 rzymskich kibiców powiewało żółto-czerwonymi flagami! Fani nie rozczarowali się – Roma odniosła zwycięstwo, a jedyną bramkę w meczu zdobył Rodolfo Volk – wschodząca gwiazda zespołu, jeden z najlepszych strzelców Romy w jej całej historii. Parabolę tego mitycznego obiektu zamknęły dwa zwycięstwa 2:1 nad Brescią i Livorno. W latach 30 rozpoczęły się także pojedynki z Juventusem. Do annałów przeszedł mecz z 1931 roku, kiedy to bianconeri, zdobywający 5 z rzędu „scudetto” zostali upokorzeni na stadionie Testaccio aż 5:0!! Łupem bramkowym podzielili się wtedy: Bernardini (dwie), Volk, Lombardo i Fasanelli. Jednak najefektowniejsze zwycięstwo w swej historii, Roma odniosła 13 pażdziernika 1929 roku, pokonując (jeszcze nie na stadionie Testaccio) drużynę Cremonese aż 9-0 (m.in. trzy gole Volka). Do tej pory jest to najwyższa ligowa wiktoria giallo-rossich.
Pierwsze wielkie sukcesy
Po 10 latach mniej lub bardziej szczęśliwych, Roma zdobywa wymarzone i wyśnione mistrzostwo Włoch. Był rok 1942. Zespół trenowany przez austro-węgierskiego szkoleniowca Schaffera, wygrał ligę dzięki wspaniałej końcówce sezonu. Niektórzy po dziś dzień są przekonani, że pierwsze mistrzostwo Włoch Roma wywalczyła dzięki wydatnej pomocy „Il duce”, czyli Benito Mussoliniego. Bohaterami tej drużyny byli bramkarz Guido Masetti i superstrzelec Amadeo Amadei (zdobywca 18 bramek). Napastnik ten urodził się w miejscowości Frascati. Sławę zdobył w Romie, a klasę potwierdził w Atalancie. Następnie powrócił do Rzymu. Systematycznie wystawiany przez trenera na środku ataku, odwdzięczył się za zaufanie gradem goli, zostając w tamtych czasach najlepszym snajperem giallo-rossich. Warto zaznaczyć, że „scudetto” zdobyte przez Romę było pierwszym wywalczonym przez drużynę spoza północy Włoch. Po triumfie nadeszły jednak chude lata. Rzymianie bardziej niż inne kluby odczuli konsekwencje wojny. Musieli sprzedawać każdego lepszego gracza do klubów północy Włoch, aby przetrwać. W końcu zostali bez pieniędzy i…bez wartościowych piłkarzy. Po kilku słabych sezonach w 1951 roku rzymianie zostali zdegradowani do Serie B. Pod wodzą Gipo Vianiego powrócili jednak zaledwie po jednym sezonie gry na zapleczu Serie A, a w sezonie 1954/1955 zdobyli wicemistrzostwo Włoch!. Na początku lat ‘60 giallorossi podbijali Europę. Sezon 1960/1961 przyniósł pierwszy ważny sukces na arenie międzynarodowej - zwycięstwo w Pucharze Miast Targowych (obecnie Puchar UEFA). W drodze po wspomniane trofeum Roma łatwo ograła St. Giloise (0-0, 4-1), następnie 1.FC Koeln (2-0,0-2,4-1), Hibernian (2-2,3-3,6-0). Ostatnią przeszkodą byli Anglicy z Birmingham. Już na wyjeździe Włosi byli bliscy zwycięstwa, jednak dwa gole Pedro Manfrediniego zneutralizowały trafienia Hellawella i Orritta. Na Stadio Olimpico historia jednak się nie powtórzyła. Z trenerem Carnigią na ławce, rzymianie łatwo ograli rywali 2-0 po golach Paolo Pestrina i samobóju Farmera w pierwszej połowie meczu. Oto skład, w jakim zagrała Roma w tym historycznym meczu: Cudicini – Fontana, Corsini, Carpanesi, Losi, Pestrin, Orlando, Angelillo, Manfredini, Lojacono, Menichelli. Bohaterem rozgrywek był Manfredini - autor 12 bramek. W latach ‘60 w klubie panowały zmienne nastroje. Giallorossi zdobyli dwukrotnie Puchar Włoch (1964 i 1969), ponadto błysnęły talenty takich zawodników jak: Argentyńczycy Francisco R. Lojacono i Antonio V. Angelillo, a także Włosi Giacomo Losi i Giancarlo De Sisti – przyszli reprezentanci „Squadra Azzurra”. W pamięci pozostanie także sukces z 1972 roku. Pod wodzą prezydenta Alvaro Marchiniego i trenera „maga” Helenio Herrery Roma pewnie sięgnęła po Trofeum Anglo-Italiano. Sezon szczęśliwy, a zarazem tragiczny. Młody zawodnik Romy, Giuliano Taccola został bowiem w pewną marcową niedzielę zamordowany w Cagliari…
Lata ‘70 charakteryzuje prezydentura Gaetano Anzalone, mającego niesamowitą intuicję do kompetentnych ludzi. Człowiek ten otworzył drzwi Romy dla Nilsa Liedholma. Trener w pierwszym sezonie wsławił się przede wszystkim odkrywaniem talentów takich zawodników jak: Francesco Rocca i Agostino Di Bartolomei. Nie brakowało także dobrych wyników, a takim bez wątpienia było 3 miejsce w sezonie 1974/75.
Drugie Scudetto
Lato 1979 roku było wielkim przełomem w historii Romy. Prezydentem klubu został Dino Viola, który ustabilizował pozycję gialorossich we włoskiej piłce. Ten szalenie ambitny, charyzmatyczny i pewny siebie boss Romy postanowił udowodnić, że stolicę Włoch również stać na wielką drużynę. Powoli i systematycznie budował nową potęgę Calcio, i nie tylko... Otworzył wrota do drugiego „scudetto”, po które stopniowo i ostrożnie zmierzała Roma. Z tego okresu do historii przeszły pojedynki z Juventusem Bonipertiego. Pierwszym sukcesem za prezydentury Violi było zdobycie Pucharu Włoch (1980). W sezonie 1980/1981 „wojna” z Juventusem stała się jeszcze bardziej zacięta. Pod koniec sezonu Roma pokonała rywali w Pucharze Włoch, ale do dnia dzisiejszego rozpamiętuje się ligowego gola Turone nieuczciwie anulowanego w meczu w Turynie, który dawał Romie mistrzostwo Włoch. Od tego momentu stosunki pomiędzy Turynem a Rzymem są bardzo napięte i naznaczone wzajemną niechęcią. W tym czasie w Romie grali takie asy jak Bruno Conti, Agostino Di Bartolomei i Roberto Pruzzo. Nils Liedholm bez wydawania oszałamiających pieniędzy na transfery potrafił stworzyć wielki zespół. Po zdobyciu Pucharu Włoch do klubu trafił Paulo Roberto Falcao, przez wielu uważany za najlepszy transfer w historii żółto-czerwonych. Zadaniem szwedzkiego szkoleniowca było coraz bardziej konsolidować drużynę. Jednak kolejny sezon był stracony. Spowodowane to było głównie plagą kontuzji, m.in. Ancelottiego. Jednak rozgrywki w sezonie 1982/1983 przyniosły już długo oczekiwany sukces - scudetto. Dzięki bramce Roberto Pruzzo w wyjazdowym meczu z Genuą (1-1), giallorossi na kolejkę przed zakończeniem zmagań zapewnili sobie zwycięstwo w Serie A. Drużyna prowadzona przez Liedholma była maszyną wprost idealną. Nieugięta obrona z zawodnikami „nie do przejścia”: Franco Tancredi, Pietro Vierchowod, Sebastiano Nela i Aldo Maldera; środek pola, w którym brylowali Agostino Di Bartolomei, Paulo Roberto Falcao, Carlo Ancelotti, Bruno Conti i Herbert Prohaska; zaś superatak tworzyli Roberto Pruzzo i Francesco Graziani. Tak wyglądała mistrzowska drużyna. Po tym sukcesie rzymski piosenkarz Antonello Venditti skomponował piosenkę pod wymownym tytułem ”Grazie Roma”, która po dziś dzień jest oficjalnym hymnem Romy.
Wielkie rozczarowania
Kolejny sezon przeszedł do historii jako rok wielkich rozczarowań. „Scudetto” wygrał Juventus z przewagą 2 pkt nad Romą. Jednak giallorossim został jeszcze finał Pucharu Mistrzów. W drodze do finałowej rozgrywki, rzymianie uporali się kolejno z: IFK Goeteborg (3-0 i 1-2), CSKA Sofia (1-0 i 1-0), Dynamem Berlin (3-0 i 1-2) i po dramatycznym dwumeczu z Dundee United (0-2 i 3-0). Roma była bardzo zdeterminowana, kibice czekali przecież okrągłe 57 lat na udział ich ulubieńców w finale europejskich pucharów. Drużyna była silna, a poza tym finał odbywał się na... swojskim Stadio Olimpico, co było również poważnym atutem. Giallorossi uznani zostali za faworytów meczu, był to także pożegnalny mecz dla wspaniałego trenera Romy, Nilsa Liedholma. 30 maja 1984 roku na stadionie zasiadło 75.000 widzów (w tym 15.000 z Liverpoolu!). Rzymianie wyszli na najważniejszy mecz w historii klubu w następującym składzie: 1.Tancredi – 2.Nappi, 3.D.Bonetti, 4.Righetti, 6.Nela – 8.Cerezo, 5.Falcao, 10.Di Bartolomei-k, 7.B.Conti – 9.Pruzzo, 11.Graziani. Już w 15 minucie meczu arbiter, Erik Fredriksson, nie dostrzegł faulu na Tancredim, przy próbie wybicia piłki jeden z obrońców trafił nią w bramkarza Romy, futbolówka potoczyła się do Neal’a i reprezentacyjny defensor zdobył gola. Po latach, ówczesny wiceprezydent Romy, Luigi Izzi delikatnie przyznał, że nie zachował miło w pamięci osoby Fredrikssona. Jednak w 43 minucie stadion oszalał z radości! Conti sprytnie dośrodkował piłkę z linii końcowej boiska, a Pruzzo strzałem głową przelobował Grobbelaara. Był to piąty gol Włocha w tamtej edycji PEMK! Do końca meczu już nic się nie zmieniło, dogrywka także nie przyniosła rozstrzygnięcia. Tak więc najlepszą drużynę Europy trzeba było wyłonić w konkursie rzutów karnych! Gracze Liverpoolu wykonywali jedenastki bezbłędnie, po stronie rzymian pomylili się: Conti i Graziani. 4-2 w karnych i Puchar Mistrzów pojechał do miasta Beatlesów. W tym sezonie Roma zdobyła natomiast Puchar Włoch, ale tego osiągnięcia nikt już nie miał zamiaru świętować...
Sezon 1983/84 Roma rozpoczęła pod wodzą Svena Gorana Erikssona, zajmując jednak w rozgrywkach odległą, bo 7. lokatę. Był to czas przebudowy drużyny, z której odszedł m. in. jej kapitan i dusza – Di Bartolomei, który podążył za Liedholmem do Milanu. W 1986 roku wydawało się niemal do samego końca, że „scudetto” znów wróci do Wiecznego Miasta. Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu Roma i Juventus zgromadziły po 41. punktów. W przedostatniej kolejce zjechała do Rzymu zdegradowana już do Serie B drużyna Lecce, zdecydowany outsider zawodów. I wygrała z Romą 3-2!!! Czary goryczy dopełniła porażka w ostatniej kolejce w Como 0-1, pozostał tylko tytuł wicemistrzowski oraz po raz szósty zdobyty Puchar Włoch. Wśród graczy w żółto-czerwonych strojach wyróżniał się biegający z numerem 4 na koszulce Zbigniew Boniek, który przez trzy lata radował swą grą kibiców na Stadio Olimpico. Pobyt „Zibiego” w stołecznym klubie upamiętniła ballada Lando Fioriniego, zaczynająca się od słów: „Więc mamy Bońka, wszyscy szczęśliwi! Któż naszej drużynie na drodze stanie? Skoro dwóch Polaków teraz w Wiecznym Mieście. Jeden z nich w Romie, drugi w Watykanie...” Latem 1988 roku, po zajęciu przez żółto-czerwonych w rozgrywkach trzeciej lokaty, Boniek zakończył niespodziewanie dla wszystkich swą przygodę z Romą i zawiesił buty na kołku. I to w momencie, kiedy miał nowy kontrakt z Romą w kieszeni. Kolejne lata były bezskuteczną próbą powrotu na szczyt. Viola po raz kolejny zaufał Liedholmowi, ale magia tym razem nie zadziałała… Objawił się co prawda w tym czasie jeden z największych talentów giallorossich, Giuseppe Giannini, ale to wszystko, tylko tyle. Koniec Liedholma jako szkoleniowca Romy był taką samą klęską jak postawa reprezentacji Italii na Mundialu w 1990 roku na własnych boiskach. W styczniu 1991 roku zmarł prezydent Romy, Dino Viola, a drużyna znowu rozczarowała. Tym razem prowadzona przez Ottavio Bianchiego przegrała finałowy dwumecz w Pucharze UEFA z Interem Mediolan. Na San Siro rzymianie ulegli 0:2, a na odrestaurowanym Stadio Olimpico nie zdołali już odrobić strat. Roma wygrała tylko 1:0 po bramce Ruggiero Rizzitellego. Jedyny tytuł na pocieszenie to znowu Puchar Włoch. Także w Superpucharze Włoch nie było najlepiej. Porażka z Sampdorią Genua 0:1 znów bolała!
Franco Sensi - zbawca Romy
Od momentu śmierci Violi (pod jego wodzą Roma przeżywała najwspanialszy okres w swej historii) rzymski gigant popadał w coraz większą przeciętność. Początek lat ‘90 XX wieku to wręcz katastrofalna sytuacja finansowa klubu. Rządy po nieodżałowanym prezydencie przejął Giuseppe Ciarrapico – „bąbelkowy król”, jak go wszyscy nazywali, bowiem fortuny dorobił się na sprzedaży wody mineralnej. Już w marcu 1993 roku ujawniono, że Ciarrapico był zamieszany w rozmaite afery, w tym i korupcyjne. Trafił do więzienia, a kiedy już tam się znajdował, okazało się, że zadłużenie klubu wynosi aż 45 milionów dolarów. Romie zajrzało w oczy bankructwo i likwidacja!!! Jednak w maju 1993 roku znależli się wybawcy, gotowi pokryć długi. Byli nimi: Pietro Mezzaroma i Franco Sensi, posiadający znaczne wpływy na rynku paliw, wydawnictw i nieruchomości. Z dniem 9 grudnia 1993 roku ten drugi – po wykupieniu udziałów od Mezzaromy – stał się samodzielnym właścicielem Romy.Wydarzenie to otworzyło nowy rozdział w historii klubu. Nowy boss zatrudnił na stanowisku trenera rodowitego rzymianina, Carlo Mazzone. Rezultaty co prawda nie były oszałamiające, ale nowy szkoleniowiec opanował kryzys i odkrył wielki talent Francesco Tottiego. Również w tym czasie nadeszła tragiczna wiadomość z Salerno, gdzie 30 maja ’94 – w 10 rocznicę pechowego finału PEMK z Liverpoolem – samobójstwo popełnił we własnym domu ówczesny kapitan Romy, Agostino Di Bartolomei. Dlaczego? Nikt tego nie potrafił do końca wyjaśnić…Ago zawsze był skryty i skromny i tak też odszedł.
Sensi długo szukał właściwego człowieka na stanowisko trenera, który odnosiłby z Romą sukcesy. Po kolejnym sezonie pełnym rozczarowań, w miejsce Carlosa Bianchiego, Sensi zatrudnił Czecha Zdenka Zemana. Za jego kadencji do stolicy Włoch przybyli tacy piłkarze jak: Marcos Cafu, Damiano Tommasi, Vincent Candela i nieobliczalny pod bramką rywali napastnik Marco Delvecchio. Drużyna grała bardzo efektownie, ofensywnie, ale…nieefektywnie. Talent Tottiego jeszcze nie eksplodował, choć stał się on już pełnowartościowym ogniwem drużyny. Sezon zakończył się po raz kolejny nieciekawie, choć jak się później okazało, zostały położone fundamenty pod budowę wielkiej drużyny. W sezonie 1999/2000 kibice Romy coraz głośniej zaczęli się domagać „scudetto”. Sensi podziękował Zemanowi i tym razem zaufał Fabio Capello – byłemu trenerowi AC Milan i Realu Madryt, z którymi zdobywał tytuły mistrzowskie. Zakupił do dyspozycji szkoleniowca m.in. napastnika Sampdorii Vincenzo Montellę i japońskiego pomocnika Hidetoshi Nakatę. Rozgrywki zaczęły się dobrze. Roma wygrywała i strzelała mnóstwo goli. Długo utrzymywała się w czołówce, ale końcówka nie była już taka radosna. Tytuł zdobyło Lazio, co było wprost nie do przełknięcia. Franco Sensi aż kipiał ze złości, wysupłał ciężkie miliony na „zbrojenia”, dając tym razem trenerowi Capello do dyspozycji Gabriela Batistutę – superstrzelca z Fiorentiny, brazylijskiego rozgrywającego Emersona z Bayeru Leverkusen oraz Waltera Samuela – stopera reprezentacji Argentyny, zwanego wymownie „The Wall”. Kibice ciągle powtarzali: „jeśli nie teraz, to kiedy?” Jednak Fabio Capello z takim zaciągiem nie kazał długo czekać kibicom na upragniony tytuł. Cały sezon 2000/2001 był prawdziwym, wielkim świętem. Roma od początku do końca przewodziła zespołom Serie A. Jej dominacja była ogromna. Rzymianie byli po prostu najlepsi, poza zasięgiem innych. Wygrali tytuł i jednocześnie ustanowili rekord punktowy zdobywając 75 oczek. Po ostatnim gwizdku sędziego meczu z Parmą (3-1) oznaczającym trzecie „scudetto” dla Romy, na Stadionie Olimpijskim zapanowało szaleństwo! Kibice płakali ze szczęścia. Niemal natychmiast ulice Wiecznego Miasta zalane zostały oszalałym z radości wielotysięcznym tłumem: nieprzebrane morze powiewających flag, triumfalne śpiewy, ogłuszający koncert klaksonów i piszczałek, samochody i skutery ozdobione w najrozmaitszy sposób, młodzieńcy kąpiący się w fontannach, staruszki z klubowymi szalikami, niemowlęta i psy ubrane w koszulki boiskowych idoli, antyczne figury i pomniki ustrojone chorągiewkami i szalikami. Wszystko to oczywiście z typowo południowym temperamentem i obowiązkowo z kolorach żółtym i czerwonym - znamionujących klub, a przede wszystkim miasto, od którego wziął on nazwę. Rzym zmienił się nie do poznania. Nie sposób było też zliczyć mnożących się wszędzie osiedlowych bądź ulicznych uroczystości, biesiad przy suto zastawionych stołach czy koncertów muzycznych. Na osiedlu Testaccio, gdzie w 1927 roku założono Associazione Sportiva Roma i gdzie klub miał pierwsze boisko - święto trwało ponad tydzień. Punktem kulminacyjnym uroczystości była fiesta na placu Circo Massimo. Świętowało ponad milion osób!!! Echa hucznych uroczystości dotarły nawet do papieża Jana Pawła II, któremu sympatyzujące z Romą siostry zakonne sprezentowały okolicznościowy tort, ozdobiony klubowymi barwami. Zaś pracujący w pobliżu Watykanu rzemieślnicy dostarczyli Ojcu Świętemu przyrządzone w podobnej kolorystyce pizzę oraz lody. Ten wielki sukces był bardzo, bardzo potrzebny! Ta niesamowita euforia, udzielająca się ludziom z przeróżnych środowisk i klas społecznych, była naturalnym skutkiem głodu sukcesów i żądzy świętowania. Roma przecież nie zdobyła żadnego trofeum od czasu triumfu w Pucharze Włoch w 1991 roku. Wśród tej ogólnej euforii czy wręcz ekstazy ktoś na murach całego miasta napisał: „To mistrzostwo jest dla Ciebie!”, upamiętniając tym samym osobę Ago Di Bartolomei i tytuł mistrzowski zdobyty przez Romę w 1983 roku. Były kapitan giallorossich doczekał się również uznania ze strony władz miasta, które nazwały jedną z uliczek Rzymu jego imieniem. Uroczystego odsłonięcia tablicy dokonał obecny kapitan, Francesco Totti.
Wśród bohaterów tego sukcesu należy wymienić Batistutę - strzelca 20 bramek, Montellę - autora bardzo ważnych 13 goli, oczywiście Tottiego – kapitana i prawdziwego lidera drużyny, Damiano Tommasiego – genialnego w destrukcji oraz twardego właśnie jak skała - Samuela, który w sposób wzorowy kierował defensywą Romy. Nie wolno także pominąć bramkarza Francesco Antoniolego, strzelca kilku przełomowych goli – Japończyka Hidetoshi Nakatę oraz skrzydłowych: Vincenta Candelę i Brazylijczyka Cafu. Wygranie „scudetto” ustabilizowało pozycję Romy w elicie Calcio. Kolejny sezon był niezwykle emocjonujący. Giallorossi wraz z Interem i Juventusem dosłownie do ostatnich minut walczyli o tytuł. Mistrzostwo ostatecznie jednak powędrowało do Turynu, Roma musiała zadowolić się drugą lokatą. Pierwszy start w osławionej Lidze Mistrzów nie przyniósł oczekiwanego sukcesu, chociaż rzymianie zaprezentowali się całkiem przyzwoicie. Sezon 2002/2003 był jednak najgorszym dla Fabio Capello w roli trenera Romy. Przez cały sezon, i w Serie A i w Lidze Mistrzów, giallorossi grali bardzo pasywnie, bojaźliwie, bez wiary w sukces. Kibice chociaż wiernie uczestniczyli w meczach Romy, nie potrafili pojąć co takiego stało się z wielką drużyną. Nie było już podczas meczów tej magicznej atmosfery na Stadio Olimpico, która dodawała skrzydeł piłkarzom Romy. Zewsząd żądano dymisji trenera Capello. Jednak prezydent Sensi jak i sam trener wytrzymali tą ogromną presję, usiedli po skończonym sezonie do konstruktywnych rozmów i jeszcze raz postanowili zbudować wielki team! Odeszli: Batistuta, Cafu, „staruszek” Aldair (aż 330 ligowych występów w barwach rzymian!) i bramkarz Antonioli. Natomiast do Rzymu zawitali: wielki rumuński talent, Christian Chivu, norweski „wieżowiec” John Carew i bliżej nikomu nieznany następca Cafu – Brazylijczyk Amantino Mancini. Coraz większe postępy czyniła młodzież: Antonio Cassano, Daniele De Rossi, Gaetano D’Agostino oraz bramkarze: Ivan Pelizzoli i Carlo Zotti. Warto tutaj odnotować wspaniałą pracę jaką z zespołem młodzieżowym wykonał Bruno Conti – jeden z najwybitniejszych graczy Romy, były wielokrotny reprezentant Włoch. To miało zaprocentować w niedalekiej przyszłości.
Przeprowadzona latem 2003 roku „transfuzja krwi” w zespole oraz zmiana dotychczasowego cyklu przygotowawczego do sezonu miały już niedługo dać powszechnie oczekiwane, pozytywne rezultaty. Tym razem trener Capello zrezygnował z przygotowań w kapryśnej Austrii i zabrał drużynę do słonecznego Meksyku. Tam, w ciszy, spokoju (z daleka od wścibskich paparazzich) i…w rozrzedzonym powietrzu wykuwał formę drużyny na nadchodzący sezon 2003/2004. Jednak ów błogi spokój niespodziewanie zmąciła ciężka kontuzja Vincenzo Montelli. „Aeroplanino” już do końca sezonu – pomimo prób powrotu na boisko – nie potrafił się odnaleźć.
Jednak rozgrywki rozpoczęły się dla rzymian wprost wyśmienicie! Zwycięstwo za zwycięstwem ( aż 13 w rundzie jesiennej!!! – rekord Serie A), mnóstwo goli i widowiskowa gra szybko dały Romie w tabeli fotel lidera. Wspaniale wkomponował się w zespół Amantino Mancini, który golem strzelonym piętą w derby Rzymu „wdarł” się w serca kibiców. Sam siebie zadziwiał niezastąpiony Francesco Totti – autor aż 20 ligowych goli. W pełni rozbłysł talent Antonio Cassano (14 goli). Wprost perfekcyjnie grała linia defensywna „wilków” w składzie: Zebina, Samuel, Panucci i Chivu, która w rundzie jesiennej dała się zaskoczyć ledwie 7 razy! (znów rekord Serie A!). Nic więc dziwnego, że młody bramkarz Ivan Pelizzoli nie kapitulował nieprzerwanie przez 773 minuty, co stanowi równowartość prawie 9 meczów!!! Jednak w połowie sezonu giallorossi złapali zadyszkę, co skwapliwie wykorzystał Milan, obejmując przodownictwo w tabeli. Jak się później okazało – mimo rozpaczliwej pogoni rzymian – nie oddał go już do końca sezonu, zostając mistrzem Włoch. Roma zameldowała się na mecie jako druga. Być może gdyby Montella był zdrów, kolejność na mecie byłaby odwrotna? Ważne jednak było to, że kibice znów uwierzyli w drużynę – chyba nawet tak silną jak ta, która zdobywała scudetto! Duma z wielkiej drużyny mieszana była jednak z wielkimi obawami o klubowy budżet. Okazało się bowiem, że AS Roma znów ma wielomilionowe długi, co przywoływało fatalne wspomnienia z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to klub stał na skraju bankructwa. Głośna stała się deklaracja Tottiego: „Jeśli mój transfer miałby uratować klub – odejdę! Ale tylko wtedy”.
Koniec ery Fabio Capello
Lato 2004 zapowiadało się bardzo gorące… I było bardzo gorące! Prawdziwa „bomba” wybuchła już pod koniec maja, kiedy to prasa wykrzyknikami doniosła o odejściu Fabio Capello z trenerskiej ławki Romy. Gdzie? Do Juventusu Turyn!!! To był potworny cios w plecy tak dobrze zapowiadającej się drużyny. Tym bardziej, że Capello zabrał ze sobą dwóch kluczowych graczy giallorossich: obrońcę Zebinę i defensywnego pomocnika Emersona! Biorąc pod uwagę fakt, że do Realu Madryt już wcześniej udał się Walter Samuel oraz wyjątkową podatność na kontuzję Christiana Chivu można stwierdzić, że znakomity blok defensywny po prostu przestał istnieć. Także linia pomocy – po odejściu wspomnianego już Emersona, a także Brazylijczyka Francisco Limy – wymagała uzupełnień. Na domiar złego, w jednym ze sparingów bardzo ciężkiej kontuzji nabawił się Damiano Tommasi (przepowiadano nawet koniec kariery sympatycznego Włocha). Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania odpowiedniego trenera, albowiem odejście Capello było dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Już jednak po kilku dniach dyrektor techniczny Romy, Franco Baldini ogłosił nazwisko nowego szkoleniowca żółto-czerwonych. Został nim Cesare Prandelli, były opiekun graczy Parmy – młody, ambitny i utalentowany. Trzeba było jeszcze uzupełnić skład, jednak klubowa kasa świeciła pustkami! Ostatecznie dzięki nieprzeciętnym zdolnością menadżerskim Baldiniego do Romy zawitali: wielce obiecujący obrońcy Matteo Ferrari (z Parmy) i Francuz Philippe Mexes (z francuskiego Auxerre) oraz rozgrywający Chievo Verona – Simone Perrotta. Ważna też była informacja o powrocie do zdrowia Montelli, który – jak sam mówił – całe lato trenował jak szalony. Z wypożyczeń wrócili również wychowankowie klubu: Alberto Aguilani i Gaetano D’Agostino oraz Argentyńczyk Leandro Damian Cufrè. Ale pech nie opuszczał Romy! Tuż przed startem Serie A z funkcji trenera zrezygnował Prandelli, który przeżywał poważne problemy rodzinne. Jego następcą został bardzo popularny w Rzymie Niemiec – Rudi Voeller, były gracz Romy w latach 1987-1992. Start ligi w wykonaniu giallorossich był wręcz katastrofalny, choć inauguracyjne 1-0 z zawsze groźną Fiorentiną było obiecujące. Wielką dramaturgią okrył się pierwszy mecz Ligi Mistrzów z Dynamo Kijów na Stadio Olimpico. Po zakończeniu pierwszej połowy schodzący do szatni arbiter meczu, Anders Frisk został zraniony w głowę metalowym przedmiotem rzuconym z trybun. Mecz nie został już dokończony, UEFA przyznała drużynie z Ukrainy walkower, a wszystkie następne mecze na Olimpico Roma musiała rozgrywać bez udziału publiczności. Nic więc dziwnego, że w rozgrywkach pucharowych giallorossi również poczynali sobie fatalnie! Rudi Voeller nie wytrzymał presji kibiców i narzekając na brak zrozumienia ze strony piłkarzy, złożył dymisję! Trenerska karuzela wciąż więc się kręciła! Tym razem ochotę zapanowania nad rozbitym zespołem wyraził Luigi Del Neri, były szkoleniowiec Chievo. Początki jego pracy z zespołem nie były rewelacyjne, ale poukładanie na nowo zespołu wymagało trochę czasu. Poza tym pracy Del Neriemu nie ułatwiała prawdziwa plaga kontuzji, która dopadła graczy Romy (Chivu, Dacourt, Perrotta, Pelizzoli). Także nieznośny charakter Cassano negatywnie odbijał się na atmosferze w zespole. Jednak powoli drużyna wychodziła z poważnego kryzysu, choć forma ciągle była nieustabilizowana. Efektowne wygrane były przeplatane niewytłumaczalnymi porażkami. Jednak seria czterech porażek z rzędu przekreśliła także trenerską karierę w Romie Del Neriego! Następnego dnia nowym „allenatore” został dotychczasowy trener młodzieży, wieloletni gracz giallorossich – Bruno Conti. Ale czy człowiek z „serca Romy” mógł opanować kryzys… W pewnym momencie całkiem realnie drużynie zaczęła zaglądać w oczy degradacja do Serie B! Tak fatalnie grającej Romy nie pamiętali nawet najstarsi kibice! Jednak…wszystko dobre, co się dobrze kończy – ostatecznie 8. lokata na mecie sezonu i…zakwalifikowanie się do europejskich pucharów satysfakcjonowało dosłownie wszystkich! Nawet nikt nie miał specjalnych pretensji do Contiego za przegrany z kretesem finał Pucharu Włoch (0-2 i 0-1 z Interem). Warto również wspomnieć, że młodzieżowa drużyna Romy wygrała ligę w swojej kategorii wiekowej, a więc przyszłość klubu nie wyglądała najgorzej!
Powrót do normalności
Tymczasem po zakończeniu sezonu celem numer jeden dla włodarzy Romy było znalezienie dla drużyny trenera z klasą i autorytetem. Przez prawie cały okres transferowy w prasie przewijały się nazwiska m.in. Carlo Mazzone, Cesare Prandellego, Serse Cosmiego, jednak długo wyczekiwany wybór padł na byłego trenera Empoli i Udinese – Luciano Spallettiego. Kibice stołecznego klubu przyjęli ten wybór z zadowoleniem, aczkolwiek z dużym dystansem. Nic w tym jednak dziwnego – przecież każdy pamiętał o niefortunnych trenerskich roszadach w poprzednim sezonie. Spalletti rozpoczął swoją pracę z entuzjazmem, jednak wyniki drużyny wciąż były bardzo mizerne. Nowy trener nadal miał 100-procentowe poparcie władz klubu, aczkolwiek sfrustrowani kibice powoli zaczęli tracić wiarę w lepsze jutro.
Na przełomie 2005 i 2006 roku nadeszło, wydawałoby się, stracone dla Romy zimowe „okno transferowe”. Stracone, bo przecież zgodnie z nałożoną karą za nieprawidłowy transfer Phillipe’a Mexesa, stołeczny klub nie mógł wzmocnić swojego zespołu żadnym nowym graczem. Jednakże zakaz obejmował jedynie kierunek „do klubu”, natomiast Roma mogła swobodnie swoich graczy sprzedawać. I właśnie, kuriozalnie!, sprzedaż Antonio Cassano do Realu Madryt stała się największym wzmocnieniem zespołu! Odejście konfliktowego gracza (przydomek Piotruś Pan) pozwoliło ekipie Spallettiego wziąć głęboki oddech i zacząć grać wprost koncertowo. Efekt? Seria aż jedenastu kolejnych ligowych zwycięstw!!! Takiego wyniku nie uzyskała do tej pory żadna drużyna Serie A! Dotychczasowy rekordowy wynik to 10 zwycięstw (Milan, Bologna i Juventus). Dodatkowy smaczek temu wielkiemu wydarzeniu dodaje fakt, że ostatnie zwycięstwo z tej wspaniałej serii giallorossi odnieśli kosztem lokalnego rywala – Lazio. Niestety, kapitan Romy, Francesco Totti musiał oglądać ten pojedynek z ławki rezerwowych, ponieważ nieco wcześniej, w meczu z Empoli, odniósł on bardzo poważną kontuzję – złamanie stawu skokowego. Jednak radość kuśtykającego o kulach „il Capitano” jak i wszystkich ludzi związanych z Romą była przeogromna. A sam Cassano na długie lata stał się w Rzymie symbolem chciwości i kaprysów.
Dalsza część rozgrywek w wykonaniu pozbawionego swojego lidera zespołu była zupełnie poprawna, jednak wystarczyło to do zajęcia na mecie sezonu 05/06 tylko 5. miejsca, które gwarantowało jedynie udział w Pucharze UEFA. Bój o Ligę Mistrzów został przegrany z Juventusem, Milanem, Interem i Fiorentiną. I gdy wszyscy byli już w Rzymie pogodzeni z wynikami rywalizacji, wydarzył się kolejny cud. Wybuchła największa afera w historii calcio, zwana potocznie Calciopoli, a przewrotnie Moggiopoli. Bo właśnie sternik Juventusu, Luciano Moggi okazał się niekwestionowaną „czarną owcą” włoskiej piłki. Zarzucono jemu, a więc także „jego” Juventusowi oraz Milanowi i Fiorentinie manipulowanie rozgrywkami Serie A. W procesie poszlakowym posypały się na winowajców ogromne kary, co pozwoliło Romie zostać wicemistrzem Włoch („scudetto” przyznano Interowi) oraz zagrać w upragnionej Lidze Mistrzów. Warto tutaj również dodać, że podczas rozgrywanych w Niemczech finałów Mistrzostw Świata, „Squadra Azzurra” zdobyła tytuł najlepszej drużyny globu!!! Wśród zawodników mistrzowskiej ekipy znalazło się miejsce dla trzech Romanistów: Daniele De Rossiego, Simone Perrotty oraz powracającego do zdrowia po ciężkiej kontuzji Francesco Tottiego.
Letni okres transferowy przebiegał w Rzymie spokojnie, bez zbędnych szaleństw. Drużyna została wzmocniona dobrej klasy bocznymi obrońcami – Marco Cassettim i Maxem Tonetto, defensywnym pomocnikiem Davidem Pizarro oraz napastnikiem Mirko Vucinićem. Powoli, jednak systematycznie poprawiała się sytuacja finansowa klubu, która przez ostatnie lata była wprost katastrofalna. Widać było również gołym okiem, że Spalletti panuje nad drużyną w każdym elemencie wyszkolenia i ma konkretny plan działania na przyszłość. Plan, który pozwoli Romie wrócić na europejskie szczyty. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
| |
|